26 cze

Zwolnienia monitorowane 2025 – nowe obowiązki pracodawcy i szansa na wsparcie dla pracowników

Od 1 czerwca 2025 r. wchodzi w życie nowelizacja przepisów dotyczących rynku pracy, która znacząco zmienia sposób, w jaki pracodawcy muszą postępować przy większych zwolnieniach. W centrum zainteresowania znalazły się tzw. zwolnienia monitorowane – mechanizm mający na celu nie tylko redukcję zatrudnienia, ale przede wszystkim zapewnienie wsparcia osobom, które tracą pracę z przyczyn niezależnych od siebie.

Czym są zwolnienia monitorowane?

Zwolnienie monitorowane to sytuacja, w której pracodawca planuje rozstać się z co najmniej 50 pracownikami w ciągu trzech miesięcy. Kluczowe jest tutaj słowo „planowanie” – obowiązki wynikające z przepisów pojawiają się już na etapie przygotowań do zwolnień, a nie dopiero w momencie wręczania wypowiedzeń.

W praktyce oznacza to, że jeśli np. w czerwcu pracodawca przewiduje konieczność zredukowania personelu o 50 osób do końca sierpnia, to musi już teraz rozpocząć odpowiednie działania – niezależnie od tego, czy zwolnienia będą rozciągnięte w czasie, czy nie spełnią warunków formalnych zwolnień grupowych.

Nowe obowiązki pracodawcy

W przypadku planowanych zwolnień monitorowanych pracodawca ma obowiązek współpracy z Powiatowym Urzędem Pracy (PUP). Celem tej współpracy jest opracowanie i wdrożenie programu wsparcia dla pracowników, który może obejmować:

– pośrednictwo pracy,
– poradnictwo zawodowe,
– szkolenia i potwierdzanie kwalifikacji,
– a także inne działania, np. wsparcie przy zakładaniu działalności gospodarczej.

Ważne: obowiązek ten dotyczy również pracowników niepełnosprawnych i obejmuje wszystkie osoby, które utracą zatrudnienie w ramach danego programu – również te, które już zostały zwolnione do 6 miesięcy wcześniej.

Zwolnienie monitorowane ≠ zwolnienie grupowe

Chociaż często idą w parze, nie można tych pojęć utożsamiać. Zwolnienie monitorowane może, ale nie musi być zwolnieniem grupowym. Różnica tkwi w szczegółach: zwolnienie grupowe odnosi się do liczby zwolnień w określonym czasie (30 dni) i odnosi się do konkretnych przepisów ustawy z 2003 roku. Zwolnienie monitorowane natomiast zależy tylko od liczby zwolnień w okresie 3 miesięcy – niezależnie od tego, jak są one rozłożone.

Program wsparcia – kto, jak, za ile?

Program pomocy dla zwalnianych pracowników może być realizowany:

– bezpośrednio przez pracodawcę,
– przez urząd pracy (starostę lub marszałka województwa),
– we współpracy z agencjami zatrudnienia czy firmami szkoleniowymi.

Jednak w każdym wariancie pracodawca musi zaangażować się finansowo. Może to być pokrycie kosztów szkoleń, doradztwa lub świadczeń. Oznacza to, że redukcja zatrudnienia przestaje być tylko formalną decyzją – musi być także społecznie odpowiedzialna.

Świadczenie szkoleniowe – szansa na nowy start

Jedną z form wsparcia dla byłych pracowników jest tzw. świadczenie szkoleniowe – pieniężna pomoc wypłacana pracownikowi po rozwiązaniu umowy, pod warunkiem że podejmie udział w szkoleniu zawodowym. Przysługuje ono maksymalnie przez 6 miesięcy, w wysokości nieprzekraczającej dwukrotności minimalnego wynagrodzenia. Co istotne, decyzja o jego przyznaniu należy do pracodawcy.

Dodatkowo, składki na ubezpieczenia społeczne od takiego świadczenia mogą zostać zrefundowane przez PUP, co może być zachętą do oferowania tej formy pomocy.

Podsumowanie – nie tylko obowiązek, ale i odpowiedzialność

Nowe przepisy zmieniają perspektywę patrzenia na zwolnienia w dużych firmach. Nie chodzi już tylko o to, kogo i kiedy zwolnić, ale jak zadbać o ludzi, którzy rezygnują z pracy. Dobrze zaplanowany program wsparcia może pomóc im szybciej odnaleźć się na rynku pracy, a samemu pracodawcy zbudować reputację firmy odpowiedzialnej społecznie.

Pracodawcy, którzy od czerwca 2025 roku będą planować większe redukcje zatrudnienia, muszą pamiętać, że samo wręczenie wypowiedzeń to dziś za mało. W grę wchodzą uzgodnienia, programy, świadczenia i realna współpraca z urzędami pracy. To wyzwanie – ale i szansa, by zakończenie współpracy nie było końcem, lecz początkiem nowej drogi dla zwalnianych osób.

20 cze

Odebranie władzy rodzicielskiej – kiedy sąd decyduje się na tak drastyczny krok?

W relacjach rodzinnych nie ma trudniejszych momentów niż te, w których w grę wchodzi interwencja sądu dotycząca opieki nad dzieckiem. Jedną z najbardziej radykalnych decyzji, jakie może podjąć sąd rodzinny, jest pozbawienie rodzica władzy rodzicielskiej. To nie jest krok podejmowany pochopnie ani automatycznie – wymaga bardzo konkretnych i poważnych okoliczności. Kiedy więc może nastąpić odebranie władzy rodzicielskiej?

Czym jest władza rodzicielska?

Zanim przejdziemy do przesłanek jej odebrania, warto zrozumieć, czym właściwie jest władza rodzicielska. To nie tylko prawo, ale przede wszystkim obowiązek sprawowania opieki nad dzieckiem: dbania o jego zdrowie, rozwój, wychowanie, edukację i bezpieczeństwo. Obejmuje także reprezentowanie dziecka przed instytucjami i zarządzanie jego majątkiem.

Władza rodzicielska przysługuje z zasady obojgu rodzicom, niezależnie od tego, czy są małżeństwem, czy nie. Jednak w wyjątkowych przypadkach sąd może uznać, że jedno z nich nie powinno mieć już wpływu na losy dziecka.

Kiedy sąd może odebrać władzę rodzicielską?

Decyzja o pozbawieniu rodzica władzy rodzicielskiej zapada tylko wtedy, gdy inne, łagodniejsze środki nie przynoszą efektu lub są niemożliwe do zastosowania. Oto najczęstsze przesłanki, które mogą doprowadzić do takiego rozstrzygnięcia:

1. Skrajne zaniedbania w wychowaniu i opiece

Jeśli rodzic trwale nie interesuje się losem dziecka, nie uczestniczy w jego wychowaniu, nie zapewnia podstawowych potrzeb (jak odzież, jedzenie, opieka medyczna czy edukacja) – sąd może uznać, że nie jest w stanie sprawować tej funkcji w sposób należyty.

2. Stwarzanie zagrożenia dla zdrowia lub życia dziecka

Szczególnie poważne są sytuacje, w których dochodzi do przemocy fizycznej, psychicznej lub nadużyć. Tak samo oceniane są przypadki, w których rodzic zmusza dziecko do działań niezgodnych z prawem, nadużywa alkoholu, zażywa narkotyki lub żyje w sposób permanentnie zagrażający bezpieczeństwu dziecka.

3. Trwała niemożność wykonywania władzy rodzicielskiej

Niektóre sytuacje życiowe sprawiają, że rodzic – nawet nie z własnej winy – nie może sprawować władzy rodzicielskiej. Może to być długotrwały pobyt w więzieniu, choroba psychiczna, ubezwłasnowolnienie lub po prostu porzucenie dziecka i zerwanie wszelkiego kontaktu.

Jak przebiega procedura?

Wniosek o pozbawienie władzy rodzicielskiej może złożyć:

– drugi rodzic,
– prokurator,
– sąd z urzędu (np. na podstawie informacji z kurateli, szkoły lub pomocy społecznej).

Sąd zawsze przeprowadza postępowanie dowodowe – analizuje dokumenty, przesłuchuje świadków, często też zasięga opinii biegłych psychologów lub kuratorów. Najważniejsze jest dobro dziecka, a nie emocje czy konflikty między rodzicami.

Czy odebranie władzy oznacza utratę kontaktów z dzieckiem?

Nie zawsze. Pozbawienie władzy rodzicielskiej oznacza, że rodzic nie ma prawa podejmować żadnych decyzji dotyczących dziecka, nie może go reprezentować, zapisywać do szkoły, leczyć, decydować o miejscu pobytu. Ale prawo do kontaktów z dzieckiem pozostaje, chyba że sąd uzna, że i one są dla dziecka szkodliwe – wtedy mogą zostać ograniczone lub całkowicie zakazane.

Czy można odzyskać władzę rodzicielską?

Tak – jeśli przyczyny jej odebrania ustaną. Rodzic, który został pozbawiony władzy, może po pewnym czasie złożyć wniosek o jej przywrócenie. Sąd wtedy ocenia, czy sytuacja rzeczywiście się zmieniła, czy dziecku nie grozi już żadne niebezpieczeństwo i czy kontakt z rodzicem będzie dla niego korzystny.

Podsumowanie

Odebranie władzy rodzicielskiej to ostatni krok, na który sąd decyduje się tylko wtedy, gdy zawodzą inne środki. To decyzja dramatyczna – zarówno dla rodzica, jak i dla dziecka – ale w niektórych przypadkach konieczna, by zapewnić najmłodszym bezpieczne i zdrowe środowisko do życia i rozwoju.

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji rodzinnej – szukaj pomocy. Kuratorzy, mediatorzy, poradnie rodzinne i psychologowie to miejsca, gdzie można znaleźć wsparcie, zanim dojdzie do sądowego rozstrzygnięcia.

18 cze

Rozwód a kredyt — co się dzieje ze wspólnym kredytem po rozwodzie?

Wspólne zobowiązania kredytowe, zaciągnięte w czasie trwania małżeństwa, często stają się źródłem konfliktów i niepewności. A jeszcze większym źródłem konfliktów bardzo często stają się, gdy małżonkowie decydują się na rozwód. Co się dzieje z kredytem po rozwodzie? Czy jeden z małżonków może „zniknąć” z umowy kredytowej? Jak wygląda odpowiedzialność za spłatę długu po rozstaniu?

Wspólny kredyt = wspólna odpowiedzialność

Jeśli małżonkowie zaciągnęli kredyt wspólnie (np. kredyt hipoteczny na mieszkanie), to obydwoje są solidarnie odpowiedzialni za jego spłatę. Oznacza to, że bank może żądać spłaty całego kredytu zarówno od jednego, jak i od drugiego kredytobiorcy — bez względu na to, co orzeknie sąd w wyroku rozwodowym.

Solidarna odpowiedzialność – co to oznacza w praktyce?

Po rozwodzie byli małżonkowie, mogą ustalić, kto będzie faktycznie spłacał kredyt. Może się zdarzyć, że jeden z nich przejmie nieruchomość i zobowiąże się w wyroku rozwodowym do samodzielnego regulowania rat. Nie zmienia to jednak nic z punktu widzenia banku — on nadal może dochodzić należności od obu stron.

Podział majątku a kredyt

Często przy rozwodzie dochodzi do podziału majątku wspólnego. W jego ramach jedno z małżonków może przejąć nieruchomość obciążoną kredytem. To jednak nie oznacza, że automatycznie przejmuje również wyłączną odpowiedzialność za kredyt. Bank nie jest stroną w sprawie rozwodowej ani w sprawie o podział majątku.

Jeśli małżonkowie chcą, by tylko jedno z nich zostało kredytobiorcą, konieczna jest zgoda banku na przejęcie długu przez jedną stronę. Bank może, ale nie musi się na to zgodzić — ocenia zdolność kredytową osoby, która miałaby przejąć całość zobowiązania.

Możliwe rozwiązania po rozwodzie

1. Spłata kredytu przez jednego małżonka z wewnętrznym rozliczeniem

Małżonkowie mogą ustalić, że jedna osoba spłaca kredyt, a druga zwraca jej połowę rat. Taka umowa powinna być zawarta na piśmie i zabezpieczać interesy obu stron.

2. Sprzedaż nieruchomości i spłata kredytu

To często wybierane rozwiązanie. Po sprzedaży nieruchomości uzyskane środki przeznacza się na spłatę zobowiązania, a ewentualna nadwyżka dzielona jest zgodnie z ustaleniami rozwodowymi.

3. Przejęcie kredytu przez jednego z małżonków

Tylko za zgodą banku. W praktyce często konieczne jest zabezpieczenie spłaty (np. poprzez dodatkowego poręczyciela).

Co jeśli jeden z byłych małżonków przestanie spłacać kredyt?

Bank może dochodzić całej należności od drugiej osoby, niezależnie od ustaleń rozwodowych. Ten, kto ureguluje całość długu, może następnie dochodzić roszczeń od byłego małżonka w sądzie (tzw. roszczenie regresowe).

Podsumowanie

Rozwód nie zwalnia z obowiązku spłaty wspólnie zaciągniętego kredytu. Nawet jeśli sąd zdecyduje, kto przejmuje mieszkanie, bank wciąż traktuje oboje byłych małżonków jako dłużników. Kluczem do zabezpieczenia interesów obu stron jest nie tylko rozsądny podział majątku, ale również porozumienie z bankiem.

06 cze

Prawo do obrony przed pierwszym przesłuchaniem – przełomowy wyrok TSUE z dnia 8 maja 2025 r.

W kontekście poszanowania podstawowych praw jednostki w postępowaniu karnym wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z dnia 8 maja 2025 r. w sprawie C-530/23 stanowi przełomowy krok w kierunku pełniejszej ochrony podejrzanych – zwłaszcza tych, którzy z powodu stanu zdrowia psychicznego wymagają szczególnego traktowania.

Istotne znaczenie etapu poprzedzającego przesłuchanie

Trybunał jasno wskazał, że państwa członkowskie mają obowiązek zbadać sytuację podejrzanego jeszcze przed jego pierwszym przesłuchaniem. Jeżeli istnieją przesłanki wskazujące, że dana osoba może nie być zdolna do samodzielnej obrony, np. z powodu choroby psychicznej, należy bezzwłocznie zapewnić jej obrońcę z urzędu.

Sprawa K.P. i zaniedbania proceduralne

Wyrok TSUE zapadł na tle sprawy rozpoznawanej przez Sąd Rejonowy we Włocławku. W jej centrum znalazł się K.P., u którego podczas rutynowej kontroli drogowej znaleziono narkotyki. Został on przesłuchany bez udziału obrońcy, mimo że przebywał w szpitalu psychiatrycznym i był leczony na schizofrenię. Sąd polski, rozpatrując sprawę, zidentyfikował poważne braki w działaniach organów ścigania, które nie zweryfikowały stanu psychicznego podejrzanego i nie zapewniły mu odpowiedniego wsparcia prawnego.

Obowiązki państw wynikające z prawa unijnego

Dyrektywa 2016/1919 oraz 2013/48 UE zobowiązują państwa członkowskie do zapewnienia realnego i skutecznego dostępu do pomocy prawnej już na wczesnym etapie postępowania. Szczególny nacisk położono na sytuacje, gdy podejrzany znajduje się w trudnym położeniu – np. cierpi na zaburzenia psychiczne.

Trybunał przypomniał, że brak udziału obrońcy nie oznacza automatycznie, iż dowód (np. wyjaśnienia podejrzanego) musi być pominięty. Jednak to sąd ma obowiązek ocenić, czy nie doszło do naruszenia prawa do rzetelnego procesu i – jeśli tak – wyciągnąć z tego odpowiednie konsekwencje, m.in. przy ocenie wartości dowodowej.

Konsekwencje dla polskiego porządku prawnego

Wyrok wskazuje na konieczność zmian legislacyjnych w polskim prawie – tak, aby realnie chronić prawa osób wymagających szczególnego traktowania już w fazie przygotowawczej. Choć obecnie kodeks postępowania karnego przewiduje obowiązkową obronę dopiero od momentu wniesienia aktu oskarżenia, praktyka powinna ulec zmianie – zgodnie z wykładnią prawa unijnego.

Wnioski?

Opisywany wyrok TSUE wyraźnie sygnalizuje, że ochrona praw podstawowych, w tym prawa do obrony, musi zaczynać się już na najwcześniejszych etapach postępowania. Organy ścigania i sądy mają nie tylko możliwość, ale i obowiązek identyfikowania sytuacji, w których podejrzany nie jest w stanie skutecznie się bronić, i natychmiastowego zapewnienia mu odpowiedniego wsparcia. To ważny krok ku bardziej humanitarnej i sprawiedliwej procedurze karnej w całej Unii Europejskiej – także w Polsce.

28 maj

NSA rozstrzyga spór o spadki – co zmienia nowa uchwała w podatku od spadków i darowizn?

Czy trzeba składać zeznanie podatkowe po orzeczeniu sądu o nabyciu spadku? Jak długo fiskus może ustalać podatek? Naczelny Sąd Administracyjny (NSA) rozwiał wątpliwości, podejmując ważną uchwałę, która może zmienić sytuację wielu spadkobierców w Polsce.

Spadek a podatek — skomplikowane przepisy i trzy różne interpretacje

Od lat prawnicy, podatnicy i urzędy skarbowe zmagali się z niejednoznacznością przepisów dotyczących podatku od spadków i darowizn. Problem polegał na tym, że ustawa przewiduje kilka momentów, w których może powstać obowiązek podatkowy – zwłaszcza gdy nabycie spadku nie zostało zgłoszone na czas.

Czy w takiej sytuacji podatnik musi złożyć nowe zeznanie podatkowe? I jaki jest termin, w którym urząd skarbowy może wydać decyzję ustalającą wysokość podatku – 3 czy 5 lat?

W orzecznictwie ukształtowały się aż trzy rozbieżne podejścia do tych kwestii. Sytuacja była na tyle niejasna, że wymagała rozstrzygnięcia przez rozszerzony skład NSA.

Uchwała NSA — korzystna wiadomość dla spadkobierców

26 maja 2025 r. siedmiu sędziów NSA jednogłośnie podjęło uchwałę (sygn. akt III FPS 2/25), która rozwiewa wiele wątpliwości i… staje po stronie podatników.

Najważniejsze wnioski z uchwały:

– nie trzeba składać ponownego zeznania podatkowego (SD-3), jeśli obowiązek podatkowy odnowił się w wyniku uprawomocnienia się orzeczenia sądu o nabyciu spadku,
– nie obowiązuje 5-letni termin przedawnienia, jeśli nabycie spadku nie zostało zgłoszone wcześniej. W takich przypadkach fiskus ma 3 lata na wydanie decyzji podatkowej, licząc od końca roku, w którym powstał obowiązek podatkowy,
– przepis art. 6 ust. 4 ustawy o podatku od spadków i darowizn nie kreuje nowego obowiązku złożenia deklaracji, a jedynie odnawia istniejący obowiązek podatkowy.

NSA odrzucił zatem stanowisko fiskusa, który twierdził, że w takich przypadkach podatnik ma obowiązek ponownie składać zeznanie, a tym samym, że organ ma aż 5 lat na działanie.

Dlaczego to takie ważne?

Uchwała NSA to nie tylko rozstrzygnięcie konkretnej sprawy, ale przede wszystkim wytyczna interpretacyjna dla wszystkich sądów i urzędów skarbowych. Oznacza to, że:

– spadkobiercy zyskują większą pewność prawną,
– ograniczono czas, w którym urząd może żądać zapłaty podatku,
– podkreślono zasadę, że niejasne przepisy należy interpretować na korzyść obywatela (zasada in dubio pro tributario).

Głos Rzecznika Praw Obywatelskich: ustawodawco, czas na zmiany

W sprawie aktywnie uczestniczył Rzecznik Praw Obywatelskich. Zwrócił on uwagę, że obecne przepisy są nieprecyzyjne i przestarzałe, a ich niejednoznaczność obciąża podatników, którzy nie mogą być pewni, czy i kiedy powinni złożyć deklarację.

RPO podkreślił również, że organy podatkowe dysponują niezależnymi kanałami informacji – dzięki sądom, notariuszom czy komornikom – więc brak deklaracji nie oznacza, że urząd nie wiedział o nabyciu spadku.

Sprawa, która zmieniła prawo

Cała sprawa zaczęła się od podatnika, który odziedziczył majątek po ojcu. Gdy sąd stwierdził nabycie spadku, zawiadomił o tym urząd. Ten po latach wezwał syna do złożenia deklaracji i naliczył podatek… z przekroczeniem 3-letniego terminu. Organy uznały, że mają 5 lat na działanie. Sąd administracyjny w Łodzi uchylił decyzję fiskusa, ale ten złożył skargę kasacyjną do NSA.

Uchwała kończy ten spór – i wyznacza nowy standard postępowania w podobnych przypadkach.

Co to oznacza dla Ciebie?

Jeśli:

– otrzymałeś spadek, ale nie złożyłeś zeznania,
– dowiedziałeś się, że urząd domaga się podatku po kilku latach,
– zastanawiasz się, jaki termin ma urząd na działanie,

…to uchwała NSA daje Ci mocne argumenty. Warto jednak pamiętać, że każda sprawa jest inna, a interpretacja przepisów może zależeć od konkretnych okoliczności.

Uchwała NSA to ważny krok w stronę przejrzystości i sprawiedliwości w prawie podatkowym. Spadkobiercy zyskali silną ochronę, a organy – jasne wytyczne. Teraz czas na ustawodawcę, by naprawił przepisy i dostosował je do rzeczywistości. Dziedziczenie to nie tylko emocje i formalności – to także obowiązki podatkowe. Ale jak pokazuje ta sprawa, z pomocą sądów da się te obowiązki uporządkować.

21 maj

Brak zdolności do czynności prawnych – kto jej nie ma i co to oznacza?

W polskim prawie cywilnym zdolność do czynności prawnych to podstawowy warunek samodzielnego zawierania ważnych umów i podejmowania innych czynności prawnych. Nie każdy jednak ją posiada. Poniżej wyjaśniam, kto jej nie ma i jakie są tego konsekwencje.

Kto nie ma zdolności do czynności prawnych?

Zgodnie z art. 12 Kodeksu cywilnego, zdolności do czynności prawnych nie mają:

– osoby, które nie ukończyły 13. roku życia,
– osoby całkowicie ubezwłasnowolnione, czyli te, wobec których sąd wydał prawomocne postanowienie o ubezwłasnowolnieniu.

Ten katalog jest zamknięty – oznacza to, że nawet osoby chore psychicznie czy z głębokim upośledzeniem umysłowym zachowują zdolność do czynności prawnych, dopóki nie zostaną ubezwłasnowolnione przez sąd.

Czy dojrzałość lub poprawa zdrowia mają znaczenie?

Nie. Prawo nie przewiduje wyjątków opartych na indywidualnych cechach. Oznacza to, że nawet wyjątkowo dojrzały 12-latek nie może samodzielnie zawierać umów, a osoba, która odzyskała zdrowie psychiczne, nie odzyskuje automatycznie zdolności – potrzebne jest uchylenie ubezwłasnowolnienia przez sąd.

Co z czynnościami prawnymi takich osób?

Czynności prawne dokonane przez osoby bez zdolności do czynności prawnych są nieważne z mocy prawa (art. 14 k.c.). Takie osoby nie mogą też być pełnomocnikami, choć mogą występować jako posłańcy.

W ich imieniu działa przedstawiciel ustawowy – np. rodzic, opiekun lub inna wskazana w ustawie osoba. W wielu przypadkach przedstawiciel musi uzyskać zgodę sądu, np. przy rozporządzaniu majątkiem dziecka.

Czynności całkowicie niedostępne

Niektórych czynności prawnych nie można wykonać nawet przez przedstawiciela – przykładem jest sporządzenie testamentu. Osoba, która nie ma zdolności do czynności prawnych, nie może go sporządzić w żadnej formie.

Podsumowanie

Brak zdolności do czynności prawnych to poważne ograniczenie – dotyczy najmłodszych i osób całkowicie ubezwłasnowolnionych. Dla ich ochrony wszelkie czynności prawne podejmowane są w ich imieniu przez przedstawicieli, a w niektórych sytuacjach wymagają zgody sądu. To mechanizm zapewniający bezpieczeństwo prawne osobom, które nie mogą samodzielnie decydować o swoich sprawach.

19 maj

Ciężar dowodu w polskim prawie cywilnym – kto musi udowodnić rację?

Ciężar dowodu (łac. onus probandi) to fundamentalna zasada polskiego postępowania cywilnego, która wskazuje, kto – powód czy pozwany – ma obowiązek udowodnić określone fakty, z których wywodzi skutki prawne. Reguła ta została wyrażona w art. 6 Kodeksu cywilnego i choć z pozoru prosta, jej zastosowanie bywa w praktyce złożone. O co dokładnie chodzi z tym „ciężarem dowodu”? Wyjaśniam poniżej.

Ciężar dowodu powoda i pozwanego

Zgodnie z tym przepisem, to strona, która twierdzi, że coś miało miejsce (a nie ta, która temu zaprzecza), musi przedstawić dowody. Oznacza to, że powód powinien udowodnić tzw. fakty pozytywne – np. że doszło do naruszenia umowy. Pozwany zaś, jeśli powołuje się na okoliczności niweczące (np. spełnienie świadczenia) lub przeszkadzające (np. brak ważności umowy), musi je wykazać samodzielnie.

Ciężar dowodu a rola sądu

Sąd nie prowadzi postępowania dowodowego z urzędu – wyjątki występują np. w sprawach opiekuńczych czy związanych z ochroną zdrowia psychicznego. Jeśli fakt nie zostanie udowodniony, sąd musi wyciągnąć z tego konsekwencje – nawet jeśli prawda materialna pozostaje nieznana. To właśnie w takich sytuacjach ciężar dowodu „rozstrzyga” spór, niejako w zastępstwie pełnego wyjaśnienia sprawy.

Przerzucenie ciężaru dowodu w wyjątkowych sytuacjach

Ciekawą kwestią jest też możliwość zmiany ciężaru dowodu – choćby wtedy, gdy jedna ze stron uniemożliwia przeciwnikowi wykazanie faktów. Wówczas, jak sugerowało jedno z orzeczeń Sądu Najwyższego, to ona może zostać obciążona koniecznością udowodnienia, że dane okoliczności nie miały miejsca.

Ciężar dowodu jako narzędzie rozstrzygania sporów

Ciężar dowodu to nie tylko zasada techniczna, ale też narzędzie porządkowania postępowania. Pomaga sądowi zachować neutralność i daje stronom jasność co do tego, jakie mają obowiązki dowodowe – i jakie mogą ponieść konsekwencje, jeśli ich nie dopełnią. Bywa więc bardzo ważny, gdy sąd nie może ustalić wszystkich istotnych faktów. W takich sytuacjach to właśnie reguły dowodowe decydują o wyniku sporu – nawet przy braku jednoznacznych dowodów. Artykuł 6 nie stanowi jednak samodzielnej podstawy rozstrzygnięcia, lecz wskazuje, kto poniesie skutki niedostatku dowodowego.

Podsumowanie

Ciężar dowodu to nie tylko formalna zasada, ale praktyczne narzędzie, które porządkuje proces cywilny i pomaga sądowi rozstrzygać sprawy, gdy prawda materialna nie jest w pełni dostępna. Świadomość, na kim spoczywa obowiązek dowodzenia, może zdecydować o losie całego postępowania.

09 maj

Hejt w komentarzach – jakie grożą za to konsekwencje prawne?

Internet daje poczucie anonimowości, ale to złudne bezpieczeństwo. W dobie mediów społecznościowych i for internetowych coraz częściej spotykamy się z hejtem – czyli obraźliwymi, nienawistnymi komentarzami, które uderzają w godność drugiego człowieka. Warto wiedzieć, że takie zachowania mogą nie tylko ranić emocjonalnie, ale także pociągać za sobą realne konsekwencje prawne.

Czym jest hejt z punktu widzenia prawa?

Polskie prawo nie posługuje się pojęciem „hejt” jako terminem prawnym, ale opisuje takie zachowania poprzez konkretne przepisy karne i cywilne. Hejt w komentarzach może przyjąć różne formy, takie jak:

– zniesławienie (pomówienie) – czyli przypisywanie komuś cech lub działań, które mogą poniżyć go w opinii publicznej (art. 212 Kodeksu karnego),
– zniewaga – publiczne obrażenie innej osoby, np. przez wyzwiska (art. 216 Kodeksu karnego),
– groźby karalne – jeśli komentarz zawiera zapowiedź popełnienia przestępstwa wobec innej osoby (art. 190 Kodeksu karnego),
– nękanie (stalking) – uporczywe, powtarzające się działania, także online (art. 190a Kodeksu karnego),
– mowa nienawiści – komentarze nawołujące do przemocy lub dyskryminacji z powodu rasy, narodowości, orientacji seksualnej, wyznania (art. 256 i 257 Kodeksu karnego).

Jakie kary grożą za hejt?

W zależności od rodzaju przewinienia, sprawcy hejtu mogą zostać ukarani:

– grzywną,
– ograniczeniem wolności,
– pozbawieniem wolności do lat 2, a w przypadku gróźb lub stalkingu – nawet do 3 lub więcej lat.

Co ważne – odpowiedzialności karnej może podlegać także osoba publikująca komentarze anonimowo. Organy ścigania mogą ustalić tożsamość hejtera na podstawie adresów IP i danych od dostawców usług internetowych.

Hejt a odpowiedzialność cywilna

Poza odpowiedzialnością karną ofiara hejtu może również wystąpić z pozwem cywilnym, domagając się:

– przeprosin (np. w internecie lub na piśmie),
– usunięcia obraźliwych treści,
– zapłaty zadośćuczynienia pieniężnego za naruszenie dóbr osobistych (na podstawie art. 23 i 24 Kodeksu cywilnego).

Sąd może także zobowiązać hejtera do pokrycia kosztów postępowania i opublikowania przeprosin na własny koszt.

Czy administrator serwisu ponosi odpowiedzialność?

Zgodnie z tzw. ustawą o świadczeniu usług drogą elektroniczną, administrator forum, portalu czy strony internetowej nie ponosi odpowiedzialności za komentarze użytkowników, dopóki nie zostanie poinformowany o ich bezprawnym charakterze. Po otrzymaniu takiego zgłoszenia powinien niezwłocznie zareagować – w przeciwnym razie również może ponieść odpowiedzialność.

Podsumowanie — hejt to nie „tylko słowa”

Hejt w komentarzach nie jest jedynie przejawem złego wychowania – może być przestępstwem lub deliktem cywilnym. Każda osoba, która czuje się dotknięta obraźliwym lub nienawistnym komentarzem, ma prawo dochodzić swoich praw na drodze sądowej. A osoby dopuszczające się hejtu muszą liczyć się z poważnymi konsekwencjami – także finansowymi i karnymi.

Internet to nie strefa bezkarności. Słowa – zwłaszcza te pisane – mają znaczenie.

29 kwi

Nowelizacja Prawa o ruchu drogowym 2025 – co się zmieni?

Ministerstwo Infrastruktury przedstawiło projekt nowelizacji przepisów ruchu drogowego. Planowane zmiany obejmują m.in. wydawanie prawa jazdy kat. B dla 17-latków, wprowadzenie okresu próbnego, nowe zasady zatrzymywania prawa jazdy i ograniczenie możliwości redukcji punktów karnych. Jakie dokładnie zmiany wprowadzi nowelizacja? O tym poniżej!

Prawo jazdy dla 17-latków

Nowe przepisy pozwolą uzyskać prawo jazdy kat. B już od 17. roku życia – za zgodą rodziców i pod warunkiem jazdy z doświadczonym kierowcą przez pierwsze 6 miesięcy. Młody kierowca będzie musiał samodzielnie weryfikować trzeźwość i uprawnienia swojego opiekuna. Prowadzenie pojazdu bez wymaganego pasażera będzie traktowane jak jazda bez prawa jazdy.

Obowiązkowy okres próbny

Nowelizacja wprowadza też obowiązkowy okres próbny dla nowych kierowców – 2 lata, a w przypadku osób niepełnoletnich nawet do 3 lat. W tym czasie obowiązuje m.in. całkowity zakaz spożywania alkoholu, ograniczenia prędkości (50 km/h w zabudowanym, 80 km/h poza nim, 100 km/h na autostradzie) oraz zakaz pracy jako kierowca taxi. Każdy nowy kierowca będzie musiał odbyć dodatkowe kursy bezpieczeństwa.

Nowa przesłanka zatrzymania prawa jazdy

Prawo jazdy będzie można stracić nie tylko za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym, ale także na drodze jednojezdniowej poza obszarem zabudowanym.

Zmiany dla osób z zagranicznym prawem jazdy

Projekt zakłada ułatwienia przy wymianie zagranicznego prawa jazdy – będzie można rozpocząć procedurę jeszcze przed spełnieniem wymogu 185 dni pobytu w Polsce.

Usunięcie akredytacji kuratora dla szkół jazdy

Przedsiębiorcy prowadzący ośrodki szkolenia kierowców nie będą musieli uzyskiwać akredytacji kuratora oświaty – nadzór nad jakością szkoleń pozostanie w gestii starostów.

Redukcja punktów karnych tylko za drobne wykroczenia

Po zmianach punkty karne będzie można redukować wyłącznie za mniej poważne naruszenia przepisów, co ma poprawić bezpieczeństwo na drogach.

Cofnięcie prawa jazdy za jazdę bez uprawnień

Nowelizacja przewiduje surowsze sankcje dla osób kierujących bez uprawnień – w takich przypadkach prawo jazdy będzie cofane, a nie tylko czasowo zatrzymywane.

Kiedy zmiany wejdą w życie?

Nowelizacja przepisów ruchu drogowego w 2025 roku wprowadza szereg zmian, których celem jest poprawa bezpieczeństwa, szczególnie wśród młodych kierowców. Obecnie projekt przechodzi konsultacje publiczne, a nowe przepisy wejdą w życie po zakończeniu prac legislacyjnych.

25 kwi

Praca kobiet w ciąży i karmiących piersią – co musi wiedzieć pracodawca?

Prawo pracy w Polsce przykłada ogromną wagę do ochrony zdrowia i bezpieczeństwa kobiet w ciąży oraz karmiących piersią. Nie jest to jedynie deklaratywna troska – za tymi słowami stoją konkretne przepisy, które nakładają na pracodawców obowiązki, a nieprzestrzeganie ich może mieć poważne konsekwencje. W artykule wyjaśniam, jakie prace są zakazane, jakie obowiązki spoczywają na pracodawcach i dlaczego niektórych zadań nie można zlecić nawet za zgodą pracownicy.

Zakazane prace – co mówi prawo?

Zgodnie z Kodeksem pracy, kobiety w ciąży oraz te, które karmią piersią, nie mogą wykonywać prac, które mogą stanowić zagrożenie dla ich zdrowia lub zdrowia dziecka. Lista tych prac została określona w załączniku do rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 3 kwietnia 2017 r. Mowa tu o zadaniach wymagających nadmiernego wysiłku fizycznego (np. ręczny transport ciężarów), pracach w narażeniu na szkodliwe substancje chemiczne, promieniowanie, hałas czy prace w warunkach podwyższonego ryzyka.

Pracodawca ma obowiązki, a nie wybór

Zatrudniasz kobietę, która zaszła w ciążę albo karmi dziecko? Prawo jasno określa Twoje obowiązki:

– Przeniesienie pracownicy do innej pracy – jeśli obecna jest wzbroniona lub stwarza zagrożenie.
– Dostosowanie warunków pracy – zmiana sposobu wykonywania obowiązków lub skrócenie czasu pracy.

=- Zwolnienie z obowiązku świadczenia pracy – gdy żadna z powyższych opcji nie wchodzi w grę.

Warto zaznaczyć, że te obowiązki obowiązują także w przypadku, gdy lekarz wyda zaświadczenie o przeciwwskazaniach zdrowotnych – nawet jeśli sama praca nie jest formalnie wzbroniona.

Zakazy bezwzględne – nie ma miejsca na negocjacje

Niektóre przepisy są absolutnie bezdyskusyjne. Kobiety w ciąży nie mogą:

– pracować w porze nocnej,
– wykonywać pracy w godzinach nadliczbowych,

I co ważne – nawet za zgodą pracownicy, pracodawca nie może zlecić jej takich zadań. To tzw. zakazy bezwzględne. Ich złamanie to naruszenie prawa pracy, które może skutkować nie tylko roszczeniami pracownicy, ale także sankcjami ze strony Państwowej Inspekcji Pracy.

Zakazy względne – tu decyzja należy do pracownicy

Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku tzw. zakazów względnych. Pracownicę w ciąży można:

– delegować poza stałe miejsce pracy
– zatrudniać w systemie przerywanego czasu pracy

…ale tylko wtedy, gdy wyrazi na to dobrowolną i świadomą zgodę. Najlepiej zadbać o to na piśmie – w razie sporu będzie to nieoceniony dowód.

Czy zaświadczenie lekarskie jest konieczne?

Prawo nie uzależnia ochrony kobiety ciężarnej od przedstawienia przez nią zaświadczenia lekarskiego. Jak wynika z orzecznictwa Sądu Najwyższego, istotny jest faktyczny stan ciąży, a nie jego udokumentowanie. Oczywiście, przekazanie pracodawcy zaświadczenia to najlepszy sposób, by zapewnić sobie ochronę i uniknąć nieporozumień.

Pamiętaj o dodatku wyrównawczym

Jeśli zmiana warunków pracy lub skrócenie czasu pracy prowadzi do obniżenia wynagrodzenia – pracownicy przysługuje dodatek wyrównawczy. Gdy natomiast zostanie zwolniona z obowiązku świadczenia pracy, nie traci prawa do wynagrodzenia.

Podsumowanie

Ochrona kobiet w ciąży i karmiących piersią to nie tylko kwestia etyki, ale przede wszystkim obowiązek prawny. Pracodawcy muszą znać swoje obowiązki i działać zgodnie z przepisami. Niedostosowanie się do nich może oznaczać nie tylko kłopoty prawne, ale i naruszenie podstawowych praw człowieka. A przecież zdrowie przyszłych mam i ich dzieci powinno być dla nas wszystkich priorytetem.